Moment wytchnienia, a potem urwanie głowy. I nie był to jeszcze powrót do miasta, ale dosłownie łeb urywało, bo morze następnego dnia spotkało się z rozpędzającym się Stefanem, orkanem.
Wspólny wyjazd z mężem dostarczył nam jednak tyle radości, że wieczorem pierwszego dnia zrobiliśmy trochę zdjęć sukienki na próbę. I dobrze się stało w tej nieświadomości dnia następnego, kiedy zdjęcia nam się nie udały.
Mała szara jest częścią mojej bazy, jedną pokazywałam na samym początku szycia. Potem były ze 2 następne. Jednak saga ubraniowa pisze się dalej. Odkrywam, uczę się, wnioskuję, staram się nie robić bezsensownych rzeczy. Nie szyję dla samego szycia, tylko żeby mieć starannie wykonaną rzecz, która mi posłuży długo - będzie miała krój, jaki lubię i porządną tkaninę. Niedawno zaczęłam doceniać kupowanie tkanin stacjonarnie, wybór jest pewniejszy, dotykam i oceniam jakość. Tak było z tą melanżową dzianiną pętelką. Marysia chciała ode mnie sukienkę, taką jakie szyję sobie, wystarczająco elegancką na wystawę i na tyle prostą, żeby latać po parku. Szukałyśmy więc dzianiny pt coś fajnego i w ten sposób obie nabyłyśmy ten melanż. Była to najdroższa dzianina, jaką zdarzyło mi się kupić, ale od pierwszego dotyku wiedziałam, że warto. Mięsista, dość gruba, miękka i trzymająca formę jednocześnie, bardzo dobry gatunek. Więc bliźniacze sukienki z odszyciem z tkaniny powstały dwie. A moją skończyłam akurat w maratonie szyciowym przed wyjazdem nad Bałtyk, więc i ona załapała się na morską oprawę.
No to jeszcze raz zapraszam na chwilę wytchnienia wieczorem na plaży i niezborne próby walki z wiatrodnia następnego - dzięki temu prosta sukienka jest w kilka odsłonach. Zobaczcie, piórko we włosach a już skojarzenia lecą gdzie indziej, więc jeszcze piosenkę poddaję.
A tam, za tą siatką, co ją mam za plecami, gdy wiatr wieje, jest Rosja.