2015/09/28

3



Usiądźcie wygodnie, dziś jest taki dzień, że napiszę trochę więcej od serca. Rzadko to tutaj robię, wolę zorganizować kilka ładnych zdjęć i w ten sposób przekazać, co mi w duszy gra .
Zdradzę też w końcu mój sekret, a niech tam, podzielę się z Wami, bo bardzo Was lubię :)

Nie ma co owijać w bawełnę - Thinking graphic skończył trzy lata! Przechodziłam w tym czasie przez różne fazy, od dzikiej radości do zniechęcenia. Dobrze to znacie, wszyscy szyjący i publikujący. Nie rzuciłam jednak blogowania, byłam nad wyraz systematyczna, jak na moje możliwości. Miałam ciągle na uwadze cel podstawowy, o którym dalej. Uszyłam masę sukienek i innych rzeczy, sporo się nawet nauczyłam - choć robiłam wszystko po swojemu lub jak wolicie na oko - co i jak z tym szyciem. Poznałam też wspaniałe szyjące dziewczyny, a wisienką na torcie trzylatka zostanie bez wątpienia docenienie mojego blogowania przez szanowne Jury. Kurcze, tak patrzę tu w bok, na ten fajny sygnet nagrody z napisem Szyciowy Blog Roku i nadal nie wierzę :)
I wiecie co? Podsumowując wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w tym czasie, postanowiłam, że wracam do myśli, która kierowała mną na początku blogowania. Dałam sobie czas na zrobienie miejsca w głowie, rozpychałam łokciami przestrzeń dla lekko odepchniętej weny, teraz chcę się skupić na tym co najbardziej moje, na ilustracji modowej.
Nie sądzę, żebym przestała publikować posty z sukienkami czy innymi rzeczami zaczynającymi się w głowie i kończącymi przy maszynie. Ale będę intensywniej niż do tej pory rysować sobie szeroko pojętą modę. I pewnie trochę tutaj pokażę. 

A teraz do sekretu. Jak wiecie, nie korzystam z wykrojów Burdy, ani innych, wszystkie rzeczy pokazane na tym blogu narysowałam i skroiłam sobie sama, i sama biorę odpowiedzialność, jeśli coś nie układa się dobrze lub jeśli okaże się super ciuchem. Jednak musicie wiedzieć, że kiedyś Burda odegrała w moim życiu ważną rolę. Hmm zaczynając od początku - sprawczynią całego zamieszania była moja Mama. Bez niej nie byłoby pewnie tego bloga, tzn takiego mojego spojrzenia na świat. Od niej nauczyłam się, że warto rozpoznać swój styl, wyrazić go i być spójnym, nie oglądając się na innych i sezonowe mody dla mas. Od kiedy pamiętam szyła różne rzeczy do domu, po swojemu, a jakże. W latach 80-tych, królował u nas w domu styl skandynawski, a Mama chodziła ubrana tak, że nie musi z rozbawieniem chować zdjęć z tamtych czasów. Rozmawiamy ostatnio na ten temat przy okazji lektury wspaniałej książki "To nie są moje wielbłądy". Mama czyta i wspomina swoje własne historie ubraniowe z tamtych czasów. A ja wrócę do tego impulsu, który był dla mnie ważnym zwrotem. W domu były Burdy, zdobywane w różnych okolicznościach, przywożone z NRD, czy później na początku lat 90-tych kupowane okazyjnie w kioskach, oczywiście w wersji niemieckojęzycznej. W jednym z takich numerów, który wpadł w ręce panience około 11-letniej, była dodatkowo książeczka z rysunkami modelek prezentujących stroje. Wczoraj udało mi się odnaleźć moje kopie tych rysunków sprzed dwudziestu-paru lat. Przerysowałam te kreacje, które najbardziej przypadły mi do gustu. Spójrzcie na tą czerwoną, teraz mogłabym tak chodzić! Wciąż pamiętam, jak byłam zachwycona tymi ilustracjami i jak chciałam pójść w tym kierunku. Sama rysowałam od zawsze i na wszystkim, na kalkach taty, sklejkach, ale wtedy poczułam, że to dobra ścieżka.
Kilka lat później zaczęłam uczyć się profesjonalnego rysunku, jeszcze później skończyłam ASP, a dyplom był pełen grafik związanych ze strojami kobiet i z pracą o zjawisku mody. Choć po drodze było dużo innych pomysłów, to patrząc z dzisiejszej perspektywy widzę, że najchętniej wracałam na tą ścieżkę. A zaczęło się od małej książeczki dodanej do Burdy.
Przez kilka lat skupiłam się na wychowywaniu dzieci, zajęłam masą innych spraw, delikatne potrzeby weny zostawiając na inny czas. I choć rysowałam sporadycznie modne obrazki to było ich zdecydowania zbyt mało. Teraz czuję, że blog spełnił swoje zadanie i trochę tej przestrzeni na skupienie udało mi się już znaleźć, gdzieś pomiędzy sukienkami i zdjęciami.

W tym roku zrobiłam też kilka kroków na innych płaszczyznach. Kroków do których się przymierzałam i które w końcu postawiłam. Radykalną zmianę na głowie już widzieliście, ale jeszcze nie pisałam, że zrealizowałam marzenie o aparacie ortodontycznym. Noszę go 5 miesięcy i jestem niesamowicie szczęśliwą aparatką. Ale nie bójcie się, tego nie będę pokazywać :)
Piszę o tym, żeby potwierdzić kolejny raz banalną prawdę, że warto o czymś marzyć i warto działać. Widzę te marzenia i ich realizacje na wielu Waszych blogach i cieszę się za każdym razem.
Dziękuję Wam, którzy tu zaglądacie i zostawiacie swój ślad! Zapraszam na kolejne posty, które już przygotowuję. 
A dziś zobaczcie rysunki 11-letniej Asi i taki bardziej współczesny kobiecy portret na rozbieg. 





2015/09/19

Frak codzienny



Wzięłam się już za szycie nowych cieplejszych tunik. Tym razem bez ryzyka kupiłam bardzo dobrą dzianinę bawełnianą w sklepie stacjonarnym, najcieńszą pętelkę w kolorze czarnym i uszyłam luźną tunikę a la frak do ogrzewania nerek. Taki zwyczajny niezwyczajny na co dzień. Jest to oczywiście kontynuacja stylu tunik thinking graphic, jak kultowy srebrny fraczek czy tunika z komina, które dobrze mi służą. 
Zastosowałam typowe dla nich rozwiązania: raglan, kieszenie, krótko z przodu długo z tyłu (przesadziłam lekko z podcięciem z przodu i muszę doszyć pliskę po łuku, żeby kieszonki nie wystawały), podwójne stebnówki, rękawki 3/4. Dodałam, a jakże, trójkącik, a jakże, błyszczący i czarny. I tyle. Jest czerń od góry do dołu, mat/błysk, frak codzienny i nowo otwarte Narodowe Forum Muzyki.




2015/09/11

Pożegnanie lata

No i po lecie. Na pamiątkę tegorocznego zostały mi jeszcze te białe zdjęcia, które zrobiliśmy pod wieczór w szczycie sierpniowych upałów. 
Spódnica na gumie to jedna z najprostszych  rzeczy, jakie można uszyć, ale jej przydatność w takich warunkach atmosferycznych jest oczywista. To druga rzecz uszyta w tym roku z dzianiny poliwiskozowej po pokazywanej ostatnio granatowej sukience kimono. Teraz ich czas dobiega końca, a ja zaopatrzyłam się w nowe cieplejsze dzianiny.

1x1,2m białej dzianiny i czarna guma. Kiedyś pokazywałam tu taką różową (tak, różową i to mocno) klik
Na zdjęcia załapała się też moja srebrna skórzana torba, z którą się nie rozstaję i szaleństwo metalicznych tatuaży. Lato ma swoje prawa :)

Kto odgadnie, jak jak tu sprytnie nawiązałam do Cirilli, oprócz koloru włosów i przedzierania się przez chaszcze, oczywiście? 



2015/09/07

Sukienka kimono



Na dachach Wrocławia toczy się życie.
On czekał na nią z kawą, ona przyszła z naręczem dokumentów z biura. Patrzyli z wysokości na budzące się miasto, z bliska na papiery, ukradkiem okazywali sobie czułość, nie byli jednak sami na tym dachu.
Przerwa się skończyła, pora wracać do pracy. Idąc do windy, która miała ich zwieźć kilka pięter w dół, minęli grupę joginów ćwiczących w spokoju słonecznego poranka. Ci, leżąc na matach, także chwytali promienie wrześniowego słońca. Na znak zmieniali pozycje i starali się nie zwracać uwagi na dwoje artystów, którzy korzystając z trwającego rozpoczęcia roku, sami jak dzieci biegali szukając dobrego światła. Mężczyzna w czarnym stroju nucił na głos i patrzył przez wizjer na swoją towarzyszkę. Kobieta miała na sobie typowo letnią luźną kimonową sukienkę, która pozwoliła jej przetrwać upalny sierpień w mieście. Drapowane warstwy jerseyu poliwiskozowego dawały przyjemny chłód ciału i pozwalały bez skrępowania poruszać się w miejscach publicznych mimo ogromnych upałów. Pierwszy września tego roku okazał się kolejnym dobrym dniem na założenie nowej sukienki.



Gdyby się przyjrzeć z bliska można zauważyć, że konstrukcja sukienki oparta była na 3 prostokątach materiału - 2 suto zmarszczone tworzyły dół, a trzeci niczym origami składał się na górę zszytą jedynie częściowo pod pachami i bezszwową na ramionach. Surowo wykończona sukienka powstała z 1 metra dzianiny, wykorzystanego prawie w 100% (wycięcie na głowę) i czarnej szerokiej gumy zaznaczającej talię dla zachowania dobrych proporcji przy tak luźnym fasonie.

.......................................................................................................................................

Edit. Przygotowałam obrazkową instrukcję, jak z prostokąta (ok. 75cmx85cm) powstała góra tej sukienki :)