Macie sprawdzone sposoby na uspokojenie, dobre w każdej sytuacji, nie wymagające wielkich przygotowań? Jeśli tak, prawdopodobnie znacie stary kobiecy sekret, robótki ręczne z naciskiem na dzierganie! Nie trzeba konsultacji z lekarzem lub farmaceutą, tym którzy jeszcze nie weszli na tę ścieżkę rozwoju, wystarczy miłe spotkanie z babcią lub kilka seansów przed youtube'm. Spokojnie, nie ma się co obawiać - to zajęcie silnie uzależnia. #knittingismyyoga
Pokażę Wam dziś skutki uboczne kilkumiesięcznego uspokajającego leżenia z włóczką, drutami pod kotem i/lub siedzenia w gronie innych rodziców na zajęciach karate/ w stajni/ w samochodzie obok męża/ w gronie rozmówców przy stole/ itp.
Tegoroczny zimowy plon to w sumie 10 czapek i 3 kominy. Rzeczy dość proste, sprzyjające przemyśleniom snutym w czasie monotonnego dziergania, niektóre wiele razy przerabiane.
Ale największy sukces to samomobilizacja, bo choć robię na drutach od 20 lat, to w tym roku zmobilizowałam się, żeby zrobić bąble i opanować warkocze. Wszystko to okazało się prostsze niż zakładałam, wystarczyło pokonać lenistwo, znaleźć dobry film instruktażowy na YT i trochę poćwiczyć. Wprawa jednak się przydała, początkujący niech spokojnie opanują technikę nim zaczną żonglowanie oczkami. Dla potrzebujących zachęty na start - Joulenka właśnie napisała motywujący tekst, w którym opisuje, jak zmieniła zdanie!
Ale największy sukces to samomobilizacja, bo choć robię na drutach od 20 lat, to w tym roku zmobilizowałam się, żeby zrobić bąble i opanować warkocze. Wszystko to okazało się prostsze niż zakładałam, wystarczyło pokonać lenistwo, znaleźć dobry film instruktażowy na YT i trochę poćwiczyć. Wprawa jednak się przydała, początkujący niech spokojnie opanują technikę nim zaczną żonglowanie oczkami. Dla potrzebujących zachęty na start - Joulenka właśnie napisała motywujący tekst, w którym opisuje, jak zmieniła zdanie!
Dużo się tu dziś dzieje. Są zdjęcia z instagrama, wrzucane na bieżąco migawki z powstawania i prucia różnych prac. Są włóczki, na które polowałam przez cały rok w lumpeksach. Udało mi się kupić wiele fajnych wełenek, ale efektownymi akrylowymi bąblami też nie pogardziłam. Są i eleganckie włóczki ze stacjonarnego sklepu e-dziewiarki, gdzie zaczęłam zaglądać. Są różne miejscówki, w końcu #knittingpublic i #knittingeverywhere, zawsze kiedy potrzeba.
Jest feria kolorów, czasem bardzo intensywnych, jak pomarańczowo-czerwony (boski odcień!) bąbelkowy komin. Przy kominie poszalałam, nie dość, że kolorem, to jeszcze dołożyłam wymarzone nieregularne bąble. Jestem bardzo zadowolona z efektu, chyba dokupię motek i go powiększę, bo zabrakło włóczki na fajne wykończenie.
Hitem jest dla mnie jednak kruczoczarny komin gotyckiej pani domu. Tak, ten przechodził ze mną całą zimę i warto było zainwestować w super granatową wełnę z merynosów Unisono i czarną buklę z dodatkiem moheru Alize. Przerabiałam je podwójnie i uzyskałam kudłaty mięsisty otulacz, niezbędnik w moim stylu.
Ostatnio blog zamienił się z miesięcznik, a posty rozrastają się w różnych kierunkach. Ten akurat post o udziergach zapowiadałam już wcześniej, mając zamiar upchnąć w nim wszystko, co udało mi się w tym sezonie zrobić na drutach. Żeby wpis nie był za krótki i pokazał zimową aurę w pełnej krasie, dopchnę kolanem zimowe Bieszczady. Ha! Nie myślcie, że to pomysł od czapy - miałam w podróży oczywiście różne ocieplacze, oprócz butów na kożuchu, wielkich swetrów (te nie są mojej produkcji, produkuje się wprawdzie jeden, ale od ponad miesiąca jest zastój w produkcji, zabrakło pary) były też czapki, np biała.
Miejcie na uwadze, że dla relaksu i poprawy nastroju najlepsze są proste udziergi, im bardziej monotonnie tym lepiej. Prawe, lewe, ściągacze, ścieg francuski, ewentualnie ryż. Gładka włóczka dobrze dobrana do rozmiaru drutów. Rządki mijają spokojnie, głowa się uspokaja. Wyzwania dziewiarskie to inny temat i miałabym wątpliwości czy sprzyjają atmosferze relaksu. Oczywiście żartuję, doświadczone dziewiarki nie takie rzeczy robią z zamkniętymi oczami.
A Ty co praktykujesz dla spokojnej głowy i rąk?
pomarańczowy szal jest rewelacyjny
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :) długo sobie marzyłam o takim bąblowaniu.
UsuńWow! Podziwiałam Twoje umiejętnosci już na Instagramie i po cichu zazdroszczę, bo ja dopiero zaczynam się uczyć robić na drutach ;) Bąbelki są świetne, kiedyś takie zrobię, ale coś czuję, że trochę mi to zajmie ;p
OdpowiedzUsuńUwierz, że akurat one są naprawdę proste, ale żeby się za to zabrać, najlepiej umieć już przerabiać równe rzędy i wiedzieć co zrobić, gdy jakieś oczko zacznie uciekać :D Dziękuję i życzę Ci wytrwałości, bo początki w nowej technice, chyba właśnie jej wymagają :)
UsuńNie wyglądają na proste, ale skoro tak mówisz, to tym bardziej muszę się ich nauczyć :)! Dzięki, cierpliwość się przyda zdecydowanie :)
UsuńBąble są super :) i ten wieeeeeeelgachny komin! <3
OdpowiedzUsuńJa skończyłam w tym roku na jednym. Dużo skromniejszy, a i tak zajął mi tydzień leżenia plackiem w łóżku ;) Tym bardziej podziwiam!
Dzięki! Czarny komin, mam nadzieję, wystarczy na długo! Nie muszę nosić do niego czapki i oto chodziło :) Nie jest to jakiś imponujący rezultat, jak na kilka miesięcy, tak od września do stycznia, prostych robótek w "międzyczasie", ale na pewno bardzo mi się przydało dzierganie i nie mam na myśli tylko widzialnych efektów :) Dobrze mieć na podorędziu proste robótki i choć przez chwilę coś porobić!
UsuńSPLOT faktycznie cudowny, bo Twój blog podoba mi się bardzo, bardzo i pewnie nie raz tu będę zaglądać i szybko dodaję do obserwowanych :) Kolejny dowód na to, jak dzięki robieniu na drutach poznaje się nowych ludzi, nawet jeśli tylko wirtualnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, też dodałam tak świetny profesjonalby blog dziewiarski do obserwowanych :) Splot tym fajniejszy, że spotkałyśmy się także realnie na Staszica, gdzie kupiłam te doskonałe włóczki na kominy i rozmawialiśmy o pizzerii ;)
UsuńPrzez Makunkę trafiłam tu do Ciebie i też mi się spodobało :) Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję! zapraszam serdecznie i ja także będę obserwować, bo połączenie podróży i drutów niezwykle mi się podoba :)) pozdrowienia serdeczne!
UsuńPierwsze zdjęcie z treningu jest mega! Na pewno patrzą na Ciebie z zazdrością! :) Wiesz, że podziwiam Twoje drutowe szaleństwo, a najlepsze jest to, że wolny czas wykorzystywany jest właśnie w taki twórczy sposób. Mój faworyt to zdecydowanie superski, czarny komin :)
OdpowiedzUsuńWiesz, to jest najlepsze, publiczne robienie na drutach obecnie wywołuje najróżniejsze reakcje :) Akurat wśród rodziców małych dzieci są przeważnie zaskoczone spojrzenia, zaciekawione, trener się śmieje, że robię czarny pas już :D Wszyscy prze godzinę w smartfonach siedzą, czasem ktoś czyta książkę, a ja sobie dziergam i niczym się nie przejmuję zupełnie, nie mam żadnego problemu z publicznym dzierganiem. Jak znajdziesz trochę czasu na opanowanie podstaw, to potem już z górki pójdzie :)
UsuńJak zwykle jesteśmy zgodne, dzięki!
Moja mama, po wielu latach szycia, przerzuciła się właśnie na druty i szydełko. Mówi, że nareszcie może się relaksować bez bóli kręgosłupa (a ona z tych, co nie odpoczywają po prostu nic nie robiąc). Ja póki co nie potrafię się nauczyć. Mam w szufladzie "zestaw startowy" do nauki, ale jakoś nie idzie. Chociaż jak tak patrzę na Twoje dzieła, to motywacja wzrasta. Ale boję się, że cierpliwości mi nie starczy...
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, co mi się najbardziej u Ciebie podoba. Chyba bąble pomarańczowe - i kolor i faktura bardzo ożywiają smutną zimę. Chociaż wielki komin też imponujący.
bóli? bólów? bólu? Polska język, trudna język. Przepraszam :)
UsuńNa pewno przyjdzie dobry czas na naukę, jeśli już o tym myślisz, to w końcu się uda :) Teraz są fajne grube włóczki, na których można ćwiczyć i widzieć dokładnie na czym polegają sploty. Łatwiej można załapać technikę i efekt jest widoczny o wiele szybciej, niż przy cienkiej włóczce i drobnych drutach, na początek bardzo polecam :)
UsuńDziękuję! tak, ten energetyk miał właśnie odpędzić szarówę w około :)
Obie wersję są dobre, podobno bólów jednak częściej się używa w formie dopełniacza. Pojedyncza liczba pewniejsza, faktycznie :)
Och!
OdpowiedzUsuńTrafia to wszystko w moje serce i poraża je niczym strzała amora!
Dzierganie jest moją miłością od lat... hmmmm... no powiedzmy, że to pełnoletnie hobby ;)
I zgadzam się - tylko od naszego gustu i pomysłu zależy CO powstanie. Umiejętności są tu, ośmielę się zawyrokować, na dużo dalszym planie.
Zawsze mnie bawią osoby, które mówią "eeee, ja to tylko prawe i lewe umiem".
Moje najulubieńsze dzianiny to właśnie ich kombinacja.
I ta mobilność. O tak.
Wszystko bym przygarnęła, choć - oczywiście - najmocniej mi serce bije na widok bąblastego. Cudny kolor, mega forma.
I wszystko pięknie sfotografowane. Ale to już u Ciebie standard. Nuuuuda, rzeknę ;)
Dzięki, Iza! zawsze mogę liczyć na Twoją docenę, bardzo mi miło :*
UsuńAle my wiekowe jesteśmy :D No ja tak się jakoś uchowałam właśnie, 20 lat robienia, jak to brzmni, nie? :D i tych eksperymentów do tej pory za dużo nie było, ale mam wreszcie chęci nauczyć się więcej i te warkocze, bąble były super na początek. Podglądam Twoje piękne udziergi i nie ukrywam, że zachęcasz mnie także do eksperymentów, do szukania ładnych wykończeń i nabierań itd.
Wiem, że się zgadzamy w podejściu, że właśnie nie skoplikowanie wzoru decyduje o fajności tego co powstanie z robótki :) a i jeszcze przypomniałam sobie, że nawrzucałam tu czapki robione dla dzieci, dla rodziny, a swojej głównej nie dałam :P mignęła tylko kiedyś na insta, a jest fajna i muszę ją tu dodać, warkocze ma ze ściągaczem i czarny z gwiezdnym pyłem :D
pozdrowienia serdeczne!
Będę monotematyczna:-), ale nic nie poradzę, że znowu mi się podoba. Kreatywna i zdolna dusza z Ciebie. Inspirujesz nieustannie. Wszystkie projekty mi się podobają, ale ten ostatni, czarny komin najbardziej skradł moje serce:-). Ja chyba póki co pozostanę przy szyciu i może jak moja dwójka małych szkrabów podrośnie podejdę do tego tematu:-). Póki co, dość mocno mnie absorbują te moje maluchy (4 letni synek i 15 miesięczna córcia), że fajnie jest, że w ogóle wieczorem do maszyny zasiadam:-). Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)) Ale powiem Ci, że robienie na drutach ma wiele plusów przy małych dzieciach, po pierwsze uspokaja ;) Po drugie można to bez problemu robić na raty i bez rozkładania całego rozgardiaszu, jak przy szyciu. No i w sezonie czapeczki, szaliki i inne ocieplacza można zrobić dzieciom wg swojego pomysłu. Przejrzyj sobie filmiki np pani Iwony https://www.youtube.com/channel/UC_u6YaEbXJWmXDcDjuNeEow która z anielską cierpliwością tłumaczy początkującym podstawy, to naprawdę nie jest trudne :) Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę coraz więcej czasu dla siebie, choć ten wspaniały czas, kiedy dzieci są malutkie jest raz i trzeba go chłonąc, bo szybko mija :)
UsuńWow, pracowicie i pięknie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń