Proces projektowania i szycia przebiega u mnie w sposób ciągły. Zazwyczaj jedna rzecz wynika wprost z poprzedniej. Każda jest tak naprawdę prototypem, cały czas staram się rozwijać, szukać najbardziej satysfakcjonującej i prostej formy. Ta bluzka jest tym, co pozostało po wzięciu na warsztat poprzednich rzeczy, od ulubionego kompletu począwszy. Nie wszystkie były na blogu, jednej nie mogłam też na razie pokazać, choć bardzo chciałam, a byłoby widać jeszcze bardziej tą łączność.
Wszystkie projekty wywodzą się od klasycznej formy japońskiego kimona, które z wiekiem fascynuje mnie coraz bardziej i z innej perspektywy, niż wtedy gdy byłam młodą studentką. Wyjęłam książki z tamtego okresu i studiuję sobie na nowo to coraz bliższe mi podejście do ubierania ciała.
Dziś w roli głównej bluzka z cieniutkiego chropowatego jedwabiu (pewnie to żorżeta jedwabna), która jest najbardziej okrojoną wersją letniego stroju, jaki uznaję w miejscach publicznych, nawet na dzikiej wyspie. Estetyka, wygoda, praktyczność i nonszalancja, bo tak postrzegam i praktykuję wygniecioną elegancję. Ma się gnieść i wyglądać, żadnego prasowania, nawet na co dzień to ostateczność, a co dopiero w dziczy. Tak się czuję najlepiej w letnim wydaniu. W przypadku tej tkaniny i bluzki udało się zrealizować te założenia.
Obok printu z liternictwem nie mogłam przejść obojętnie, choć nie noszę drukowanych ubrań często, tu jednak skrzywienie zawodowe wzięło górę. Dodałam czarną bawełnianą lamówkę ze skosu, żeby okiełznać delikatną tkaninę i pilnować formy bluzki. Uważam, że to połączenie się sprawdziło i nawet na wietrznych zdjęciach bluzka daje radę, na pewno lepiej niż wiskozowe spodnie.
Szyłam szwem francuskim, linię dekoltu i rękawów lamowałam, dół dwukrotnie podłożyłam, aa a dzięki zaangażowanych wpisom Joulenki i Wioli pokonałam lenia i sięgnęłam po cieńszą igłę do tkanin delikatnych, co z pewnością poprawiło samo szycie.
Obok printu z liternictwem nie mogłam przejść obojętnie, choć nie noszę drukowanych ubrań często, tu jednak skrzywienie zawodowe wzięło górę. Dodałam czarną bawełnianą lamówkę ze skosu, żeby okiełznać delikatną tkaninę i pilnować formy bluzki. Uważam, że to połączenie się sprawdziło i nawet na wietrznych zdjęciach bluzka daje radę, na pewno lepiej niż wiskozowe spodnie.
Szyłam szwem francuskim, linię dekoltu i rękawów lamowałam, dół dwukrotnie podłożyłam, aa a dzięki zaangażowanych wpisom Joulenki i Wioli pokonałam lenia i sięgnęłam po cieńszą igłę do tkanin delikatnych, co z pewnością poprawiło samo szycie.
Tymczasem pozdrawiam Was z naszego miejsca odpoczynku i zostawiam ze zdjęciami.
Dużo więcej zdjęć wakacyjnych widoków wrzucam na bieżąco na instagram.
Dużo więcej zdjęć wakacyjnych widoków wrzucam na bieżąco na instagram.