Mam na imię Joanna i mam 35 lat. To nie przypływ ekshibicjonizmu, to odpowiedź na pytanie, które zadałam na fb 3 miesiące temu. Pytałam, na ile lat mnie odbieracie. Odpowiedzi delikatnie mnie odmładzały, z zaznaczeniem, że gdy chodzi o mój przekaz to zdaje się być starszą osobą. Ucieszyłam się, że tak mnie odbieracie, zawsze byłam dojrzalsza, co pokazuje moja droga.
Piszę o wieku dlatego, że poczułam, że warto byście wiedziały - wszystkie młodsze, które poszukujecie - że przychodzi taki doskonały wiek dla kobiety, kiedy przestajecie czuć się dziewczynkami. Cudowny czas, mniej więcej 35 jest tą granicą, kiedy przeważnie jesteśmy już poukładane ze sobą, wiemy kim jesteśmy, zdajemy sobie sprawę ze swojej mocy, odpuszczamy wiele głupot, a z szufladki blogowej - już dawno przetestowałyśmy wszystkie fasony i wiemy z czym najlepiej się czujemy i wyglądamy. Piszę w liczbie mnogiej, bo moje spostrzeżenie nie jest oczywiście żadnym odkrywaniem Ameryki, tylko dołączeniem do innych tego typu wyznań kobiet w "pewnym wieku". Sama kiedyś czytałam takie wyznania i zastanawiałam się, czy to na pewno tak będzie. Nie ma smugi cienia, ciotki klotki, pani w wieku balzakowskim, chyba, że któraś bardzo chce taka być. Jest doświadczenie, jest spełnienie na wielu polach, a nadal tak wiele przed nami. To wszystko zawdzięczamy swoim wyborom, decyzjom, nauce. Nie będę zanudzać osobistymi historiami, mniej więcej wiecie, jak to u mnie jest. Mam najwspanialszego dla mnie męża, dwójkę odchowanych dzieci, żyję w zgodzie ze sobą, doceniam wybory dotyczące edukacji, drogi życiowej, założenia rodziny i czekam na kolejne fantastyczne lata. Jestem wdzięczna za wszystkie, także złe, doświadczenia, bo one uczą, jak iść dalej. Wszystko jest nauką, trzeba tylko przyjąć taką perspektywę i wyciągać wnioski. Już się cieszę, bo po 40-stce to dopiero będzie fajnie.
Dziś za sprawą zdjęć cofniemy się do wiosny, kiedy powstała ta bluza i sesja. Bardzo chciałam Wam je pokazać. Przeważnie moje sesje powstają szybko, staram się by miały jakiś sens, ale nie zawsze uda się połączyć wszystko idealnie działając w pojedynkę, a oczekując rezultatów, jak z magazynu modowego. Wiecie najlepiej, że nie jest łatwo być jednocześnie twórcą i tworzywem. Uszyć, wystylizować, zapozować, jednocześnie pilnując, by fotograf realizował koncepcję zdjęć. To naprawdę dużo, jak na - przeważnie - dwójkowy zespół mniejszych lub większych amatorów! Brawa dla wszystkich, którzy próbują i uczą się, by sesje miały odpowiednią estetykę. Nie ustawajcie, warto, uszyte ubranie to jedno, ale chęć porządnego prezentowania go na blogu, to drugie.
Wracając do mojej sesji, była wcześniej zaplanowana, miejsce dobrane do stylówy, dzień do miejsca, światło zastane nie najgorsze i przyznam, że byłam z niej zadowolona.
No to teraz - do bluzy. Pisałam już o tym, że wszystkie moje zmagania z projektowaniem i szyciem ubrań prowadzę na własną rękę, pozwala mi to być nieustannie w procesie. Tzn. każda rzecz wynika jakoś z poprzedniej, staram się wprowadzać poprawki, żadnej nie uznaję za skończone dzieło, a kolejny prototyp, odcinek. To jest moja droga w tym temacie i trzymam się tego, co mi odpowiada.
Bluza z szarej tkaniny oparta nadal na budowie kimona. Chciałam funkcjonalnej rzeczy z paroma smaczkami, czyli jak zawsze ;) Tkanina w pięknym odcieniu grafitu to mieszanka poliestru z wiskozą i elastanem, trochę poleżała zanim znalazłam na nią sposób, bo nie jest najłatwiejsza do noszenia. Stąd tym bardziej wybór luźnego kroju. Kolejny raz wykorzystałam obie strony. Tak, wzrok Was nie myli, kołnierz bluzy i panel dolny z kieszonkami są ciemniejsze i bardziej matowe, powstały z lewej strony. Całość dąży oczywiście do nonszalancji i powściągliwości jednocześnie, czyli jak zawsze ;) Resztę zobaczycie na zdjęciach.
Dlaczego w ogóle ten wstęp o wieku zestawiłam z tą sesją? Kiedy patrzę na te zdjęcia po kilku miesiącach, oprócz tego, że włosy mam już teraz w lepszym stanie i aparat ściągnięty, widzę tu dobrze oddany klimat szczęśliwej 35tki. Tego stanu umysłu. Wschodnie podejście do ubioru, nie będzie także złym skojarzeniem. Duża ilość tkanin na ciele nie jest chowaniem się, a świadomym znajdowaniem swojego komfortu. Nie ma potrzeby epatować walorami ciała i udawadniania komukolwiek czegokolwiek :)
Życzę wszystkim czytającym, żeby zawsze mieli poczucie życia w zgodzie ze swoim wiekiem, dobrze pojętym oczywiście, nie będącym obrazem czyichś oczekiwań.
kimono bluza - thinkinggraphic
spodnie wełniane - Burberry z sh. Duży rozmiar idealnie dopasowany przez dodanie zakładki z nadmiaru materiału w pasie
dzianinowy płaszczyk - Reserved. Jedna z ukochanych narzutek
botki zamszowe - Kazar. Od kilku sezonów ulubione i na szczęście jeszcze nie zdarte
pierścionek - Fruit Bijoux. Miłość
rewelacja, moje klimaty :)))
OdpowiedzUsuńdziękuję i przybijam piątkę :))
UsuńPodziwiam, co wyciągasz z prostej formy kimona i wcale nieefektownej tkaniny. Pięknie się prezentujesz w tej luźnej, ale nie luzackiej wersji. Siła jednak tkwi w detalach, bardzo mi się podoba to, że włączyłaś w sumie kojarzącą się sportowo kieszeń do tej kompozycji. Dużo tego, a jednak ma się poczucie harmonii. Brawo!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, masz przenikliwe spojrzenie! Kieszonka, faktycznie trochę sportowa, powstała z miłości do kieszeni i geometrii, bardzo mi się podobało przedłużenie linii kołnierza na boki kieszonek. Może dlatego nie ma przeładowania formy :)
UsuńBardzo ciekawa forma. Lubię takie klimaty. Szaro, prosto ale niezwyczajnie! Jestem pod wrażeniem efektowego połączenia klasycznej formy kimona i nieco awangardowego spojrzenia.
OdpowiedzUsuńOch, coraz bardziej mnie wzruszacie komentarzami pod tym postem, moje intencje zostały odczytane :)) cieszę się, że udało się przekazać to, co chciałam. Dziękuję!
UsuńPiękny tekst, piękne zdjęcie zgodne z przesłaniem no i piękna stylizacje z bluzką na czele. Już kolejny raz napiszę, że jesteś absolutnie najbardziej harmonijną i spójną blogerką jaką znam :) Kurcze jestem ciut młodsza od Ciebie ale nadal poszukuję harmonii i zastanawiam się czy kiedykolwiek ją odnajdę :/
OdpowiedzUsuń<3 Magdo, gdybym ja umiała pisać takie komentarze! bardzo Ci dziękuję, wzruszyłam się, to bardzo piękne co piszesz.. Harmonia to proces, ja się uczę cały czas, cały czas popełniam błędy, ale staram się tylko wyciągać z nich wnioski i iść dalej. Ty masz teraz jeszcze małe dziecko, za parę lat, jestem pewna, że poczujesz taki stan. Macierzyństwo, dla mnie, było i jest zbieraniem najważniejszych doświadczeń, najlepszą nauką dorosłości.
UsuńChcę tu troszkę popisać więcej na blogu, od nieco innej strony, może komuś przydadzą się jakieś spostrzeżenia. Choć jestem daleka od poradnikowania :D
dzięki jeszcze raz!
Piękna! Podziwiam Cię niezmiennie za spójność!
OdpowiedzUsuń<3 Dziękuję! staram się, nie zawsze wychodzi, ale nad blogiem troszkę łatwiej panować, niż nad życiem :))
UsuńPo prostu spełniona i szczęśliwa kobieta. To widać, słychać i czuć :)
OdpowiedzUsuńI powtórzę za Sus - piękny tekst... Mogłabym się pod nim podpisać obiema rękami, choć u mnie ten etap nastąpił dopiero po czterdziestce :)
Dziękuję, Asiu! Cieszę się, że mamy podobne odczucia, pamiętam, że już kiedyś pisałyśmy trochę na temat pod innym wpisem :) Granice są umowne, najważniejsze, żeby dążyć w dobrą stronę.
UsuńJa tak naprawdę na większości etapów w życiu byłam całkiem zadowolona ze swoich decyzji i nie musiałam się wyrywać z jakiejś opresji, typu etat, którego nienawidzę. Jednak poczucie tej dojrzałości, kompletności, wiesz o czym piszę, ciężko to zrobić i chyba nie ma potrzeby tego dokładnie opisywać, jest fajne. Przychodzi i mam nadzieję, że tylko będzie się pogłębiać. Jeszcze masa rzeczy do nauczenia się, ale jest coraz fajniej :)
Piękny dojrzały tekst Joasiu. Podpisuję się pod nim swoją prawie czterdziestoletnią ręką choć ciągle szukam swojej drogi. Mam wrażenie ze idę w dobrym kierunku. Ostatnio nawet dla tej wolności rzuciłam etat i jestem sobie sama sterem :)
OdpowiedzUsuńA co do stylówki to cała Ty i pięknie się wkomponowałaś w naszego dziurawca. Pozdrawiam
O, gratuluję odwagi! Praca dla siebie i na swoich warunkach to zawsze najlepszy wybór. Ale lat to Ty sobie nie dodawaj od razu, przyjdzie czas ;) Dziękuję, Agnieszko! Ładnie tam i czasem nawet nie ma ludzi, jak w Święta Wielkanocne ;)
UsuńPięknie piszesz i szyjesz :)Ja niedługo obchodzę 30 urodziny i dopiero niedawno dojrzałam do wielu rzeczy, wiem czego chce i doceniam to co mam.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Jakoś tak to już jest, że to wszystko przychodzi z czasem, fajnie, że widzisz te zmiany u siebie i wszystkiego dobrego na dalszej drodze :))
UsuńŚwietne kimono, a zdjęcia jak z magazynu mody. Podziwiam Twój styl.
OdpowiedzUsuńPiękny tekst. Mam nadzieję, że u mnie też kiedyś nadejdzie taki czas i odnajdę swoją drogę. Na razie czuję się bardzo zagubiona.
Dziękuję, Zuza, za Twój komentarz, bardzo mi miło! Staram się, różnie to wychodzi, ale staram się rozwijać. Nie chcę zasypywać radami, ale jedno jest ważne, pobyć samemu ze sobą, zastanowić się, jak się chce spędzić życie i za tym pójść. Wszystko jest do zrobienia i osiągnięcia, sami sobie wyszukujemy wymówki czasami. Wszystkiego dobrego!
UsuńBluzka jest pierwszą rzeczą na twoim blogu, która nie trafiła w mój gust. Za to cały tekst jak najbardziej jest trafny. Nie taka ta trzydziestka straszna jak człowiek myśli mając 15 lat :D
OdpowiedzUsuńAsiu, dzięki za Twoją szczerość :)) i dobrze, tak może być. Cieszę się, że z tekstem się zgadzasz, bo to ważniejsze niż ciuchy :)
UsuńNiebanalna, ta Twoja bluza. Podobnie jak i tekst. Przyjemnie czytać kogoś pełnego świadomości siebie i otaczającej go rzeczywistości. Do mnie za dni kilka zastuka 30tka i przyznam się, że sama zadaję sobie multum pytań o tematyce podobnej do tej z Twojego wpisu.
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło to czytać. Ciągle jestem na tej drodze, długa nauka przede mną, ale to miejsce jest fajne i chciałam się tym podzielić, często kobiety boją się upływu czasu, w naszej kulturze zwłaszcza. Wszystkiego dobrego dla Ciebie tym bardziej i udanych poszukiwań :))
Usuń